środa, 27 lipca 2011

Kontynuując wątek...

...pomidorów z poprzedniego postu. Z 10 kg ususzyłam cały koszyczek w rozmiarach 30x20cm :-) Zrobiłam również kilka słoików pomidorów z cukinią, cebulą i czosnkiem w oleju. Na szybkie spaghetti jak znalazł.
Idąc dalej warzywnym tropem, zrobiłam dzisiaj na obiad kotlety kalafiorowe z sosem z pleśniowego sera. Paluchy lizać ! Szybko, sprawnie i smacznie. Do odgrzania przez cały dzień. Kalafior ugotowany, ziemniaki też, w proporcji 3:1. Reszta jak do kotletów z ziemniaków.

Efekt pracy w tym tygodniu. Klasyczne fotele z rattanem. Dla mnie bomba, efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania.

I na koniec Pierdółka z Pućką. Niech Was nie zwiedzie anielska mina Pućki. To prawdziwy szatan w milutkiej powłoce. Poddałam się. Ona chyba nie wyrośnie z ciągłego rozrabiania. To równowaga w naturze dla spokojnej i cichutkiej Pierdółki :-)

Witam serdecznie wszystkich nowych zaglądających. Za miłe komentarze i udział w zabawie dziękuję, kłaniam się nisko.
Życzę miłego dnia.


czwartek, 21 lipca 2011

W deszczowe dni...

...najlepiej zająć czymś ręce. Dzisiaj suszę pomidory. Miały "spacerować" za słońcem, a wylądowały w piekarniku. Z wydrążonego miąższu zrobiłam pomidorowy sos do pulpetów.
Sporo czasu pochłania praca. Muszę ogarnąć pracownię, abym mogła z czystym sumieniem odpocząć podczas sierpniowego urlopu .
Klasyczna witryna. Zachowałam drewniane wnętrze.
Mini biurko, pomocnik. Z trzema szufladami.
Szafka, pomocnik. Bardzo stary mebel. Dzisiaj bialutki i pachnący świeżością.
Chippendalowe krzesło.
Dla ludzi ceniących klasykę komplet krzeseł. Orzech ubrany w zgrzebny len.
Pufy. Bardzo lubię małą meblarską galanterię.
I dwa mebelki, pamiętające czasy międzywojnia. Dzisiaj w białej odsłonie.
Chyba wszystkie podziwiałyśmy Mirę z "Poukładanego świata", w ramionach Christophera Lamberta :-) Wielkie ukłony do Hannah z "Belgowa" . I ja też wygrałam candy u Hanny. To jej ręce zmieniły zwykłe zdjęcie w olejny obraz, z zakamuflowaną głową :-) Haniu, dziękuję za świetną zabawę.
Jutro mija druga rocznica mojego blogowania. Z tej okazji chcę zaprosić Was do zabawy. Wygraną jest pastelowy zestaw śniadaniowy tete' a tete, z aniołkiem w tle. W ten sposób chcę Wam podziękować za wspólnie spędzony czas, za inspiracje, za rewelacyjne pomysły, za chwile zwierzeń, za radości i smutki. Szczególnie dziękuję wytrwałym i regularnym komentatorkom, bo Wasze komentarze dają chęci do dalszego blogowania. Wszystkich chętnych zapraszam do zabawy, do 31 lipca. Jeszcze raz dziękuję.

poniedziałek, 4 lipca 2011

Obrzydliwie długi...


... post, aż do znudzenia. Trudno, kto nie wytrzyma, zrozumiem. Zacznę dzisiaj kulinarnie.
Od zawsze zbierałam przeróżne przepisy i wycinałam je z czasopism. Przepisy nie tylko kulinarne, ale także sposoby aranżacji wnętrz, nakrywania stołu, wykonywania domowych ozdób. Przez te wszystkie lata nazbierał się całkiem pokaźny przydatny poradnik.
Dzisiaj z serii dla leniwych proponuję sałatkę "puszkową". Ano "puszkową" dlatego, że jej komponenty pochodzą z puszki lub słoika, no poza żółtym serem i porem. Oto skład: puszka kukurydzy, puszka czerwonej fasoli, słoik selera, słoik majonezu, puszka ananasa w kostkę oraz jednego pora pokrojonego w kostkę i sporą kostkę żółtego, utartego sera. Solimy, pieprzymy i gotowe !

Kolejny przepis to zapiekana biała kiełbasa w sosie sojowym, pod pierzynką z cebuli i smażonych jabłek, sowicie obdarzonym trikolorowym, młotkowanym pieprzem.

Na danie główne, karkówka "po królewsku". Prościzna. Karkówka pokrojona na steki, przełożona surową cebulą w krążki i posypana "vegetą" lub innym tego typu wynalazkiem. Zalewamy wszystko ketchupem i do pieca na 1 i 1/2 godziny w temp. ok 200*.
Na deser znane wszystkim ekspresowe tiramisu, na krakersach. U mnie w domu to ciągle przepis numer jeden !! Elegancki wygląd, nieziemski smak i najprostsza cukiernicza technika na świecie :-)
Z tak przygotowanym posiłkiem miło spędzić czas w ogródku. Na moim małym poletku raj dla oczu i nozdrzy. Po parodniowych opadach wszystko odżyło i wybujało z nową siłą. Dla wytrwałych kilka migawek ;-)


Długo szukałam wymarzonego secesyjnego kredensu i wreszcie mam :-) Składak, górka od innego i bufet od innego. Duet wprost dla mnie, pakowny ale nie przerośnięty w formie. Jeszcze tydzień temu wyglądał jak obraz nędzy i rozpaczy. Dziurawy niczym dobry ser szwajcarski. Dzisiaj po dziurach po kołatkach ani śladu. Pachnie ślicznie drzewem sandałowym.
Ze starego kredensu pozostał tylko dolny bufet, który świetnie wpasował się do nowego jadalnego kącika. Nowy, stary mebel wymusił nowe przestawienie mebli. Teraz wygląda tak.

Kontynuując wątek meblarski wymodziłam kilka babskich mebelków.
Biały "Ludwiś" z podnóżkiem,
Kolejny pieruńsko wygodny fotel, też z podnóżkiem, tylko gdzieś go wcięło na zdjęciu :-)
Prawdziwie stary, ponad stuletni salonik. Wygoda i elegancja gwarantowana :-)
I jeszcze fotka Pućki. Powoli daje się złapać w kadr, nawet lekko zadumana...Wyrabia się, chociaż idzie jej opornie...
A na koniec dla wytrwałych gości bukiecik z wybujałych petunii.
Dziękuję za cierpliwość i odwiedziny.
Pozdrawiam, życząc miłego tygodnia.