niedziela, 20 listopada 2011

Ten post jest dla tych...

co mają dużo wolnego czasu i cierpliwości. Najdłuższy post w historii Zielonego kuferka :-)
"Zacznę od zaczynu" na domowy chleb. To miła niespodzianka, wielkie zaskoczenie i cudowny gest. A wszystko za sprawą naszej blogowej koleżanki 5.moniki. Przepiękny, bezinteresowny gest dzielenia się chlebem. To Penelopa zaraziła nas tą piękną sztuką dzielenia się prawdziwym chlebem. Moniko, kłaniam się nisko. Dziękuję serdecznie. Spróbuję dalej "wyhodować" zaczątek pysznego chleba.
Właśnie taki kształt chleba pamiętam z domu mojej babci. Prostokątny, lekko oprószony mąką. Z wielką obawą wyczekiwałam na moment wyciągnięcia go z pieca. "Fachowo" opukałam, skórka pięknie głucho dudniła :-), to znak, że chleb się udał. Mąż najpierw długo napawał się zapachem zanim skosztował. I przepadłam :-) Chleb jest rewelacyjny ! Będę teraz musiała piec chleb regularnie :-)
Dzisiaj będzie troszkę rodzinnie :-)Emilka rośnie jak na drożdżach. Jest na etapie rozpoznawania bliskich, śmiechu w głos, intensywnych prób podnoszenia się. Każdemu przygląda się z niesamowitą uwagą. Te oczy skupione na twarzy męża mówią " O, mateńko...jaki ten dziadek brzydki..."
Brzydki, ale jaki szczęśliwy,gdy może przytulić te parę kilo szczęścia:-)
A to moje dziewczyny "w pionie". To w tej chwili ulubiona pozycja Emilki. Ciekawszy jest świat z tej perspektywy :-)Jak miło jest widzieć swoje dziecko szczęśliwe. Ciągle uśmiechnięte i radosne.
Właśnie w ubiegły weekend odbyły się chrzciny Emilii. Z tej okazji na małej główce Emilki wylądował wielki, kwiecisty helikopter :-)
A ja nie mogłam się oprzeć zakupowi nostalgicznego nocnika. Emaliowany. Za kilka miesięcy będzie jak znalazł.
W tej codziennej gonitwie znalazłam trochę czasu, aby ze starych zasłon uszyć nowy obrus. Dobra, poczciwa stara bawełna, sprawdza się w każdej sytuacji.
W tej chwili dużo czasu poświęcam intensywnej pracy. W planie mam "bumelkę" dopiero po "Mikołajkach", więc póki co działam.

Znowu załapałam się na fotkę :-)




Pućce i Pierdółce życie schodzi na leniwym wylegiwaniu się przed piecem. Z resztą w pełnej symbiozie :-)
A na koniec, komu się nie znudziło, Emilka przesyła "piąteczkę". Ja natomiast pozdrawiam ciepło i życzę udanego tygodnia.

środa, 2 listopada 2011

Jesienna pogoda...

... prawdziwie nas rozpieszcza. Słońce, wysoka temperatura, cudowne widoki kolorowych liści, sprawia, że taką można pokochać. Sprzyja długim spacerom, pozwala z radością witać dzień. W piecu rozpalam tylko dla Pućki, bo lubi grzać nos i brzuszek na gorącej przypiecowej blasze.
Tak naprawdę tylko jabłka w każdym kącie mojego domu przypominają, że to już późna jesień.
Ten pogodny nastrój sprzyja wszystkim członkom rodziny. Emila to pogodny niemowlak. Budzi się z uśmiechem na buźce. Trenuje głos i minki, poznaje nowe smaki, jabłek i marchwi. Sprawia, że każdy dzień niesie dla nas wszystkich wiele nowego i radosnego.
Odnawiając komplet krzeseł do swojej galerii, jedno znalazło miejsce w mojej kuchni. Rasowa "secesyjka". Całkowicie drewniane, łącznie z siedziskiem. Idealnie wpasowało się obok kuchennego pomocnika.
I komplet prawdziwych "perełek". Dwa urocze, damskie krzesełka, nie krzesła tylko właśnie krzesełka. W oryginalnym wybarwieniu, z oparciem bogatym we floralne wzory.
A teraz wykorzystując piękną pogodę idę do ogrodu. Tam też trzeba zrobić małe "conieco":-)
Pozdrawiam Was i życzę miłego dnia !