czwartek, 29 lipca 2010

Tydzień później...

...po rocznicy blogowania ciągle jestem. Dziękuję za ciepłe i miłe słowa pod Moim adresem i mojego blogowania. Mimo różnych zwątpień i apatii, powiem Wam, warto. Tak niewiele potrzeba, aby dzień rozpocząć z uśmiechem na twarzy. Krótki komentarz, avatar z ulubionego bloga, jedno "Dzień dobry"... Dziękuję Wam.
A tydzień był twórczy...I zaprawy i meble i wypad do Czacza. Od Agusi zwaliłam przepis na szybką, smaczną i kolorową sałatkę. Troszkę ją zmodyfikowałam, dodając liść laurowy, ziele angielskie, czosnek, suszony koper i parę łyżek oliwy. Latających "sępów" nad słoikami nie brakuje :-), a na zimowe obiadki jak znalazł.
I tygodniowy wypust mebli. Piękna, duża pufa, obita lnem,


stara nadstawka nad komodę, kominek, czy też samodzielna wisząca półka. Środek nadstawy był pusty więc wypełniony został deską z oryginalnym, starym ornamentem. I komoda, dość pakowna, z floralną ornamentyką. Zachowałam bardzo stare, oryginalne uchwyty.
A we wtorek z radością wyruszyliśmy na podbój Czacza. Gęby "rozhehane", bak pełny, portfel też, odpalamy i w drogę. Jakie było Nasze rozczarowanie, nie potrafię opisać wyrazu Naszych "gęb" :-)...Towar przebrany, ceny niczym z Desy, tylko "paździochowe" meble straszą...Normalnie nie było na czym "oka zawiesić". Pierwszy raz wróciliśmy z wielkim 'niczym'.

Za to dzisiaj chcę Was zaprosić do rocznicowego candy. Zabawa potrwa do 10go sierpnia.
Wygraną będą dwie różane filiżanki i szklana bombonierka czy cukiernica, jak kto woli.

Dziękuję za odwiedziny i zapraszam do zabawy.

czwartek, 22 lipca 2010

Niezauważalnie...


...minął rok. Właśnie rok temu odważyłam się napisać pierwszy post. Szumnie brzmi. Pierwsze zdanie, na blogu. Dzisiaj klikanie przychodzi Mi z lekkością i z jeszcze większą przyjemnością. Wczoraj pisałam o tablicy, o pamięci...No właśnie, pamięci. Nie przygotowałam żadnych fajerwerków, balonów ani niespodzianek. Rocznicowe candy przygotuję za parę dni. Muszę się dobrze przygotować. A dzisiaj opowiem o swoich wrażeniach.


Ostatnie dwa lata, to czas wielu zmian, wielu nowych wyzwań w Moim życiu. Dzisiaj z perspektywy czasu wiem, że podjęłam dobrą decyzję, mimo, że nie należała ona do najłatwiejszych. Myślę, że kobieta wraz z wiekiem, robi się coraz bardziej odważna. Otwartość w opiniach, śmiałość w wypowiadaniu zdań, tak by nie ranić drugiego człowieka. Śmiałość w patrzeniu w przyszłość, ze świadomością, że dam radę. Ten rok przyniósł wiele zmian dla Mnie i dla Mojej rodziny. Po 10ciu latach pracy a to w Warszawie, a to w Krakowie, Mój mąż wrócił do domu, po 5 latach studiowania, córka wróciła również. Mam wszystkich w komplecie. A nawet więcej, bo i przyszły zięć planuje porzucić rodzinny Wrocław, aby być blisko "ukochanej"...teściowej :-) Dzisiaj stoję mocno na własnych nogach !


Przez ten rok pisania bloga towarzyszyły Mi przeróżne odczucia. Radość ze smutkiem, euforia z wątpliwościami, zapał i niechęć, nuda i wenna. Dzisiaj wiem, że tak już jest i każdy kto pisze, tak ma.


Sporządziłam rachunek zysków i strat. Podglądając wasze blogi...Nie, nie podglądając, bo przecież, gdy zaglądam to zawsze zostawiam po sobie ślad. Z niesamowitą radością odpowiadam na każdy komentarz. Poznawanie wciąż nowych ludzi jest bardzo inspirujące. Sama wiem ile radości dają komentarze; i te "posypane cukrem" i te przyprawione szczyptą pieprzu. Dziękuję wszystkim pozostawiającym komentarze pod moimi postami. Szczególnie chylę głowę przed Moimi wiernymi koleżankami, które od samego początku, post po poście zostawiają po Sobie ślad.


Ten prawie codzienny kontakt, pozwolił Mi bliżej poznać wiele wartościowych, interesujących i wrażliwych osób. Dziękuję Wam. Poznałam tak wiele różnorodnie utalentowanych ludzi, z których do dziś czerpię inspiracje. Dostaję wiele ciepłych i bardzo miłych mejli. Od ciepłoty słów z nich płynących, nieraz płonęły Mi uszy :-) Niesamowicie zaskoczył Mnie telefon od Mojej serdecznej, blogowej koleżanki. To niesamowite uczucie usłyszeć głos, kogoś, kogo zna się tylko z ekranu monitora. To sprawia, że ten wirtualny świat naprawdę istnieje :-) Dziękuję za każde słowo. Spotkało Mnie bardzo dużo przesympatycznych niespodzianek w postaci bezinteresownych upominków, kartek ze świątecznymi życzeniami, niesamowitej ilości miłych słów gdy dzieliłam się z Wami swoimi osobistymi sukcesami, skierowanymi nie tylko do Mnie, ale także do Moich bliskich. Dziękuję za pomoc i rady, których nigdy nie skąpiłyście.


Każdy dzień rozpoczynam z Wami. Już tak jest i tak zostanie. Po lekturze waszych postów, z czystym sumieniem oddalam się do własnych obowiązków.


Dzisiaj rozpoczęłam kolejny rok z Wami. Dzisiaj czuję się tutaj pewnie. Wiem, że gdzieś tam daleko, jest wiele życzliwych Mi ludzi i nie czuję się wśród Was obco.


Dziękuję !


środa, 21 lipca 2010

Ku pamięci...

...mam tablicę. I lata mam swoje i obowiązków sporo, a z pamięcią różnie bywa... Stara dębowa rama a w niej paskudny obraz. Stał długo w piwnicy i czekał na swoje pięć minut. Paskudztwo zakryłam lnem, rama została w pierwotnej postaci. Kilka sznureczków, klamerki...I już wszystko pamiętam..., a przy okazji bardzo ładna dekoracja wnętrza !
I śliczne obrazki retro znalazły swoje miejsce :-)
A tu kolejny nowy drobiazg w moim domu. Stara cukiernica. Dobry poczciwy polski plater. Wyrób przedwojenny. Kupiliśmy ją w pewnym sympatycznym antykwariacie we Wrocławiu.
"Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje". Dzisiaj od godziny piątej jestem na nogach. To ucieczka przed nadchodzącym upałem, a w domu tyle pracy na Mnie czeka. Pełno rozpoczętych mebli, pranie, podlanie ogródka i jeszcze zaprawy. Póki słońce nie pcha się do kuchennych okien, zrobiłam ogórki kiszone. Tym razem zabrakło obrazków z ogórkami, abym mogła wykombinować ładne etykietki. A że nie lubię odkładać roboty na później więc są takie, jakie są .

Z kiszenia ogórków został Mi czosnek, więc szybko wymoczyłam butelkę po ulubionym trunku mojego męża, wlałam tani olej wrzuciłam parę ząbków czosnku, wsadziłam dwie gałązki rozmarynu i będę miała aromatyzowany olej, nieodbiegający aromatem i smakiem od tego z górnej półki.

Pozdrawiam wszystkich zaglądających i życzę udanego dnia, mimo, że słońce wali ostro z nieba !
Posted by Picasa

poniedziałek, 19 lipca 2010

Niusy z tygodnia...

...zebrane. Przez ostatnie dni upał spowolnił moje działania. Większość czasu spędzałam w letniej kuchni, bo jest w przyziemiu i to jest jedyne miejsce, gdzie można oddychać chłodnym powietrzem. Niestety trudno tam o dobry zasięg. Korzystałam z komputera tylko po to, aby do Was zajrzeć i zostawić choćby malutki komentarz. Natomiast wrzucanie zdjęć do własnego bloga pochłaniało zbyt dużo czasu. Z reguły jest odwrotnie :-)
Dawno nie chwaliłam się targowymi zdobyczami. Troszkę się nazbierało, więc będę Wam dozowała napięcie. Jak to się mówi, mistrzyni suspensu :-) Śliczny obrazek, sielski, błogi klimacik.
Nie mogłam wytrzymać i powiesiłam od razu, chociaż ramka wymaga naprawy. Poczekam aż mąż znajdzie troszkę czasu i ją naprawi.
Zobaczcie, te malutkie kaczuszki...
Nie byłabym Sobą, gdybym, w największy upał nie zaprawiła słoików. Tym razem padło na porzeczki. Czerwone i czarne przerobione na dżem. Nawet postarałam się, by słoiczki wydizajnować.

No i pokręciłam z etykietkami...Czarne na czerwony dżem...i tak dalej :-)
W upały przygotowuję potrawy, których ugotowanie nie wymaga dużej energii. Nie będę zadręczać Was skomplikowanymi przepisami, bo je można znaleźć wszędzie :-)
Pieczeń z mielonego, indyczego mięsa, przygotowana w mikrofalówce, a jakże ! Mięso doprawiamy jak na kotlety mielone. Zamiast mąki dodaję przygotowaną kaszkę kuskus. Na półmisku rozkładam parę plastrów boczku wędzonego. Na to kładę uformowane mięso, lekko trącając talerz o blat, aby powietrze wydostało się z masy, by podczas krojenia, nie było widocznych szczelin. Całość obkładam boczkiem. I do kuchenki na 80% moc, na 16 minut. Potem wyjąć, ostudzić i gotowe.
Do mięsa przygotowałam zapiekankę ziemniaczaną z warzywami. Ziemniaki piure mieszam z kukurydzą, szczypiorkiem i ulubionymi warzywami (brokuły, kalafior, fasolka szparagowa) oraz z utartym żółtym serem. Wszystko wkładam do wysmarowanego olejem naczynia na 45-50minut, 200*. Smacznego !

A to moje ostatnie poczynanie. Szafka bielona, z ręcznie malowanymi szarymi światłocieniami, aby tłoczeniom nadać wypukłości.

Fajnym detalem jest szklany blat, który można aranżować na tysiące sposobów, w zależności od kreatywności i nastroju.
Pozdrawiam wszystkich Moich gości !

poniedziałek, 12 lipca 2010

W taki upał...

...nawet rośliny się męczą. Plus 37*C to dla Mnie troszkę za dużo. Róża przekwita w zawrotnym tempie. Miniaturowa jabłoń obrodziła. Zobaczymy ile owoców dotrwa do jesieni. Hortensja w tym roku ma pełno kwiatów. Cały dzień podlewamy, nawet kilka razy dziennie, aby nie zmarnować kolejnych krzaków. Trzy krzewy hortensji sparzyło słońce. Przesadziliśmy w nowe miejsce i czekamy czy się przyjmą. Po weekendowej przeprowadzce Naszej córki, wzięliśmy się za szafę. Kupiliśmy ją razem z domem. Stała w piwnicy. Obtłuczona, poklejona, porysowana. Ot po prostu taka bidula. Przez kolejne trzy lata stała dalej w piwnicy, służąc swoim wnętrzem za przechowalnię narzędzi.
Trzy dni i szafa gotowa. Cała w wykonaniu mojego męża. Ja byłam tylko organem doradczym i nadzorczym.

Cała z litego dębowego drewna. Zakupiłam również dębowe dekory. Prawdziwa snycerka, a nie odcisk z drewnianych wiórów, których pełno na rynku. Cieszy oczy i męża, bo cała należy do Niego.
No i nie obejdzie się bez pućkowej sesji. Leży sobie cichutko, udaje grzeczną...

a gdy Pańcia straci Ją z oczu, tylko na jedną sekundę...z wielkim zamiłowaniem i pasją, podgryza kolejny koszyk.


Pozdrawiam Was serdecznie

czwartek, 8 lipca 2010

Jeszcze niedawno...

...mówiła do Mnie "kofam tobie", a dzisiaj już magister inżynier ! Duma rozpiera matczyną pierś ! Z tej radości nie mogę znaleźć sobie miejsca.
Dzisiaj tak po prostu, chwalę się !
Gratuluję córeczko ! Wiem, ze jeszcze przeczytasz posta zanim wrócisz do domu !

Jestem z Ciebie dumna i bardzo Cię kocham !

środa, 7 lipca 2010

Takie tam...

...pisanie. Nic specjalnego się nie dzieje. Przez upał nie robię zbyt skomplikowanych mebli. Odświeżyłam tylko artdekowski komplet sypialniany. W tej chwili jest szafa na tapecie. Zostanie u Nas w pokoju gościnnym. Jak będzie gotowa to oczywiście się pochwalę :-)
Dorobiłam się w tym roku róży. Nie może być inaczej, różowa. Już nie dajemy sobie rady z mszycą. Jak nie biała, to zielona, to czarna. Pryskamy ile się da. Tylko sąsiad zza miedzy, mszycę ma w wielkim poważaniu. Sad ugina się pod naporem mszycy. Walka z wiatrakami.
Pewnie wiecie, ze jestem zagorzałą fanką życia na wsi. Póki co, posilam się i delektuję (jak mawia pewna znajoma, "dialektuję") lekturą prosto z "wiochy". Cóż za klimaty. Rzucam wszystko gdy w telewizji mogę obejrzeć moje ukochane "Noce i dnie" albo "borynowy" sad !
I jeszcze mała retrospekcja z życia Stworów. Pućka szaleje, Piedruś ma Ją już serdecznie dosyć.
Bidula jest podgryzana za ogon, uszy, łapki, sierść a nawet oczy ! Prawdziwy łobuz nie do okiełznania ! Parę fotek z poczynań Pućki.
Ten chochlik w oku...



nie ma przeszkód, których by nie pokonała...Najlepiej wychodzi jej ucieczka ! Opanowana do perfekcji :-)
A po harcach...krótka drzemka na zebranie sił przed nowymi wyzwaniami.
Tylko Pierduś z dystansu przygląda się Pućce...

Pozdrawiam wszystkich serdecznie. Miłego dnia.

wtorek, 6 lipca 2010

Komentarze widmo...

...były i nie ma ich. Piszę od rana zaległe komentarze, niby zatwierdzone, niby opublikowane, a nie widać ani jednego !
W takim razie pozdrawiam Was wszystkich razem i każdego z osobna !